poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Czas na start !

W końcu ! :)))
Śmiać mi się chce z samej siebie i swojej naiwności :))) Wydawało mi się , że wystarczy miesiąc by wszystko skonfigurować , poustawiać a wyszło jak wyszło ...czyli dłuuuuugo .
Nie jest do końca tak jak sobie wymarzyłam , kilka rzeczy mi się niezbyt podoba , mam nadzieję , że za jakiś czas uda mi się je zmienić , na razie ograniczają mnie finanse.

Mam nadzieję , że się Wam choć troszkę spodoba :) Proszę też Was kochane babeczki o opinie , piszcie co Was drażni , co się nie podoba , co byście zmieniły, gdzie walnęłam jakiegoś bykola ...sklepik powstał z myślą o Was ,  kobietach , którym zależy na stworzeniu przytulnego , ciepłego miejsca do życia dla siebie i swojej rodziny , chcę byście dobrze się czuły w moich skromnych progach , więc każda konstruktywna krytyka będzie mile widziana :)



Trzęsę się jak osika , mam tremę jak diabli a napięcie spowodowane pracą nad sklepem czuję każdym mięśniem ;)  a pomyślałby , że "lekka" praca przy komputerze może tak dać w kość ;) Wskakuję na rower , zrobię kilka kółek po lesie , wezmę kilka głębokich wdechów , a w drodze powrotnej złapię w sklepie zimnego Redsa na odprężenie ;))))

Ale najpierw  najważniejsze :
Ogromne, przeogromniaste Dzięki !!!!!!!!!!!
Dziękuję Wam kochane za to , że czekałyście ale przede wszystkim za ogromne wsparcie i morze ciepłych słów jakie od Was dostałam !
Wierzcie mi , że miałam kilka momentów zwątpienia i załamki z rykami i łzami włącznie ...a  Wasze komentarze stawiały mnie do pionu i dawały kopa do działania :)
Jeszcze raz dziękuję najserdeczniej na świecie :-* i zapraszam do sklepiku :)



 P.S
Przepraszam  , że ostatnio nie komentowałam na Waszych blogach . Dałam sobie szlaban na blogi , żeby w końcu skończyć sklepik .Oczywiście szlaban notorycznie łamałam podglądając Wasze blogi ale nie komentowałam . Sklepik gotowy = koniec szlabanu :D w nagrodę zrobię sobie dziś wieczór blogowy :)

Nawiasem mówiąc to już nałóg , zamiast jak normalny , dorosły człowiek zaczynać dzień od kawy przy porannych wiadomościach , ja zaczynam od kawy przy blogach :))))

Buziaki








poniedziałek, 16 lipca 2012

Obiecanki cacanki...

iiiiiiiiii skasowałam sobie post wrrrr Długi nie był na szczęście .
No to jedziemy od nowa ...

Obiecuję i obiecuję , że sklep ruszy a wszystko ciągnie się jak diabli :( Nic , pozostaje mi Was jedynie przeprosić,  bardzo ale to bardzo przeprosić :-*

Póki co zanudzę Was kolażami ze sklepu .
Ta dziewczyna z lwią grzywą  to moja ukochana , młodsza siostra dzielnie wspierająca mnie słowem i czynem :) Faaaajnie mieć siostrę :D ( a pomyśleć , że kiedyś potrafiłyśmy walczyć ze sobą  całkiem niedelikatnie ;)))



 

Spoza sklepu :
Retro wiatrak . Nie jest tak powalający jak wentylator Ushii , ale jak na marketową zdobycz za niewygórowaną cenę  , nie wygląda źle ;)
W tle misiowa półka wyszperana w graciarni i czekająca na "malnięcie" ...matko , ileż ja mam oczekujących na malowanie w kolejce  ...nie mogę się doczekać kiedy znów będę miała trochę czasu by pobrudzić się farbą :)
Ach , no i jeszcze jedno w tle ...piękny rysunek mojego dziecięcia ( nieudolnie wzbogacony moimi gryzmołami ;))) Oczywiście jeszcze piękniejsze malunki Pana Syna widoczne są na ścianach , łóżku czy krzesłach ;)))



I zdobycz nr.2 . Adasiowe garnuszki .
Długo szukałam czegoś ciekawego a jednocześnie czegoś w znośnej cenie  .I tu z pomocą przyszło ...oczywiście Allegro :)


 Spokojnej nocy  dziewczyny  i radosnego jutra

Buziaki  xxx


wtorek, 10 lipca 2012

Torby już są :) i odrobina codzienności

Witajcie Kochane :)
Jak w temacie ...torby już są , cała reszta też i mimo iż wydawało mi się , że towaru zamówiłam malutko , to rozlokowanie wszystkiego w magazynie , przeliczenie , przeglądnięcie zajęło mi pół dnia :)))  Przyznaję , że tempo miałam iście ślimacze , a to za sprawą upału oraz choróbska, wysiadam po prostu ...gardło zawalone , nos i uszy też .Zapalenie stawów w ręce ...prawej oczywiście , więc ledwo piszę wrrr Kręgosłup mnie.....(słowo niecenzuralne ) bo inaczej tego już nazwać nie idzie , od 2 miesięcy właściwie mnie.... ale dziś pobił wszelkie rekordy :( ma ktoś zapasowy na zbyciu ???
Ok , ponarzekałam już mi lepiej ;))) tylko troszkę lepiej bo miałam plany cyknąć z setkę ;) fotek tego co przyszło , ale najnormalniej sił zabrakło.
Więc będzie tylko kilka i to niezbyt ciekawych , ale , że niecierpliwa jestem , w dodatku chwalipięta to i tak Wam pokażę ;)

Najpierw torby  z recyclingu , które pokazałam post wcześniej . Trochę się bałam jak będą wyglądać w realu ale wyglądają naprawdę fajnie :D Sfociłam te , które zakosiłam na użytek własny i Pana Syna . Swoją Truskawę już przetestowałam przy okazji zakupów w osiedlowym sklepie ...torba żyje , dała radę ;)

Jeśli ktoś chce się jeszcze załapać na torby w cenie promocyjnej to serdecznie zapraszam :) Wzory i, zasady zakupu i dostępne ilości zaktualizowane są w przedostatnim poście .



Tosia też zakochała się w torbie z recyclingu :)



I mój kolejny faworyt , pewnie dlatego , że od wielu lat marzyło mi się wiaderko na kompost :)))
Trzymamy takie cuś w kuchni , wrzucamy tam wszelkie odpadki organiczne a na koniec dnia wynosimy zawartość  do ogrodowego kompostownika :) Moja mama używa do tego celu zwykłego , plastikowego wiaderka ...ani to ładne , ani praktyczne (muszki owocówki zaraz się zbierają feee) i tak sobie myślę , że już wiem, co jej sprezentuję przy pierwszej okazji :)
Wiaderko nie dość , że ładne to ma dwie zalety :
pokrywkę z gumką co zapobiega dostawaniu się tam muszek
oraz wewnętrzny , plastikowy wkład z rączką , co ułatwia wynoszenie odpadów i zapobiega brudzeniu się części emaliowanych :)


I takie tam dwie foty "robocze" z przeglądu towaru . Ten wielki gar- chlebak też mi się podoba , mam nadzieję , że zagości w jakiejś pięknej vintage kuchni i będzie cieszyć oko nowej właścicielki :)


Jeszcze Was chwilkę pomęczę , ale już nie sklepowo ;)

 Dziewczyny , które czekają na przesyłki z candy informuję , że paczki jutro zostaną wysłane . Przepraszam , że musiałyście tyle czekać :(

Kilka migawek z mini ogródka .  W końcu podwiązałam ogórki i poprowadziłam je w górę . Malutki chili . Zbiór cebul, Zioła rosną bujnie ( jedynie rozmaryn cherlawy ;). To w małej doniczce po środku to bazylia grecka , siałyście kiedyś ? Fajna jest , ma lekko miętowy posmak , drobniutkie listki i rośnie w kształt kopuły :)



Dużo jeszcze pracy przede mną i sporo do zrobienia przy sklepiku, ale dziś muszę porządnie odespać .Jeszcze tylko chwila wieczornego relaksu przy Waszych blogach i odpływam :)

Aaaaa ciapa bym zapomniała ...na koniec jeszcze się pochwalę :D
Wygrałam , wygrałam , wygrałam :))))) pierwszy raz w życiu coś wygrałam , więc cieszę się jak dziecko czy raczej głupi do słomek :D
 Niedługo przyjdą do mnie przepiękne , biało - zielone słomki , które wygrałam w Lawendowym Domu :)
Fot. Lawendowy Dom


Zanudziłam Was na śmierć a teraz zmykam Was podczytywać :)
Spokojnej nocy Wam życzę :)
 P.S.
Dziewczyny , które zgłosiły chęć posiadania toreb ...jutro wysyłam do Was maile z danymi do zapłaty .Jeśli któraś z Was się rozmyśliła poproszę o info na blogu lub mailem .

piątek, 6 lipca 2012

Retro groszki , truskawki i promocja

Kochane moje , powoli , powolutku zbliżam się do otwarcia sklepiku , skromnego , małego ale mojego własnego ;)  Zaczęłam o tym myśleć jakieś ...5 lat temu :))) ale wciąż coś stawało na przeszkodzie .Wiele wydarzyło się  w moim życiu przez ten czas i nie były to miłe wydarzenia .Poza pojawieniem się w moim życiu iskierki imieniem Adaś :)
 A Wy dzielnie mnie wspierałyście i pocieszałyście , otrzymałam od Was tyle miłych , ciepłych słów , dodawałyście mi otuchy i wiary , że "nie ma tego złego , co by na dobre nie wyszło" , że chyba nigdy się Wam za to nie odwdzięczę . Dziękuję Kobitki przez wielkie K , kochane jesteście :-*

Jak wspomniałam sklepik będzie malusi , ale przecież od czegoś trzeba zacząć :) choć przyznaję , że cykora mam okropnego ...czy się uda , czy Wam się spodoba ...zaczynam mieć nie motyle a mrówki w brzuchu ;))) takie łaskocząco -gryzące uczucie ...z jednej strony obawa z drugiej wielka ekscytacja :)))

Towar już w drodze , będzie we wtorek / środę . Strona sklepu jeszcze nie do końca gotowa , paskudne choróbsko , które dopadło Adasia i mnie spowodowało małe opóźnienie , ale nie mogę się powstrzymać , żeby nie przedstawić Wam małej zajawki ze sklepu Vintage Company (www.vintagecompany.pl) i choć troszkę podziękować Wam za to , że byłyście i jesteście :)

Specjalnie dla Was kochane bloggerki mała przedsprzedaż .

Przedstawiam Wam torby , w których ja zakochałam się bez pamięci :) Torby na zakupy :
czerwone w cudnym wzorze w retro groszki  oraz   błękitne truskawkowe :)


 Oraz torby mniejsze , idealne dla dzieci ...mogą zapakować w nie ulubione misie , lalki czy samochody i zabrać do przedszkola ,  babci, na plac zabaw  :) Wzór "Jelonki " zachwycił mnie szczególnie , Adaś na pewno dostanie jeden egzemplarz :)
A wiecie co jest najfajniejsze ?  To , że te cudne torby zostały wyprodukowane ze zużytych , plastikowych butelek !  To się zwie recycling w dobrym stylu , prawda ?



Jeśli torby Wam się spodobały , możecie je rezerwować już dziś , drogą mailową i załapać się na cenę promocyjną .
Napiszcie, który wzór Was interesuje oraz  liczbę sztuk . We wtorek lub środę otrzymacie maila z potwierdzeniem złożenia zamówienia oraz danymi do przelewu .

Torby na zakupy ...cena promocyjna ...16 zł.
Wzór :
-zakupowa ,czerwona w groszki (wyprzedane)
-zakupowa , błękitna w truskawki ( wyprzedane )
 wymiary : długość 35 cm, szerokość 20 cm , wysokość 40  cm 



 

Torby małe (dziecięce) ...cena promocyjna ....13 zł.
Wzór:
- mała , czerwona w groszki (wyprzedane)
-mała, błękitna w truskawki (wyprzedane)
-mała , "Jelonki"  (wyprzedane )
wymiary : długość 23 cm , wysokość 20 cm , szerokość 12 cm



 

Koszt wysyłki ( bez względu na ilość zakupionych toreb):
- list polecony priorytetowy 5,50 zł
-list polecony ekonomiczny 4,50 zł

Płatność :
Płacicie dopiero w momencie otrzymania informacji , że towar jest już u mnie  :) W tym samym mailu wyślę Wam numer konta Vintage Company , na który należy przelać kwotę zakupu + koszt wysyłki.

Wysyłka:
W ciągu 24 godz. od zaksięgowania płatności na moim koncie .

Oczywiście otrzymacie rachunek .

Życzę Wam słonecznego ale  niezbyt dusznego weekendu:)
I dziękuję , że jesteście ...i że jesteście takie Super Babeczki :)))
Buziaki xxx

poniedziałek, 2 lipca 2012

Candy losowanie


  Witajcie Kochane :)


 Miałam napisać dłuższy post ale będzie w skrócie
Dziś mieliśmy piękny słoneczny dzień , synuś dzielnie merdał rączkami w misach by wylosować zwyciężczynie obu zabaw , ale niestety pod wieczór dostał 39 st gorączki :(
Wrzucam kilka zdjęć z dzisiejszego dnia i oczywiście wyniki candy . Zwyciężczynie z góry przepraszam bowiem z powyższej przyczyny wysyłka może się opóźnić o kilka dni :(



Wszystkim Wam serdecznie dziękuję za udział w zabawie :) Dzięki Waszym wpisom  mogłam odkryć wiele ciekawych  i pięknych blogów :)

Candy nr 1
Tu Adaś wylosował ........Olę_83.......Olu mam nadzieję , że taca ci się spodoba i przepraszam , że karteczka z Twoim imieniem taka wymięta ...Adaś wylosował i zaczął zmykać ze ściśniętym wynikiem losowania w dłoni :)))

Candy Facebbok'owe :
Jako pierwszą a tym samym osobę , której przysługuje prawo wyboru nagrody, Adaś wylosował

Jzabelę Knerę

druga szczęściara to :

Arleta Moszczyńska

Gratuluję Wam babeczki :) i proszę o przesłanie  adresów na adres email podany na pasku bocznym bloga.
Zmykam do mojego biedaczka.

Pozdrawiam cieplutko 

wtorek, 19 czerwca 2012

Urodziny , torcik truskawkowy


Wczoraj świętowaliśmy drugie urodziny  naszego kochanego Księciunia :) 
Tym razem skromnie , tylko w gronie najbliższych , ale Adaś i tak był zachwycony :) Pogoda dopisała więc mały rozrabiaka szalał cały dzień w ogródku , niestrudzenie lejąc wszystkich i wszystko wodą z ogrodowego węża i  taplając się w baseniku ...taaaaak woda to zdecydowanie jego żywioł :))))

Wyrodna matka nie podjęła się w tym roku lepienia masy tortowej , ozdabiania itp itd .  Właściwie miałam zamiar znów zmierzyć się z wyzwaniem tortowym ale , że ostatnio moje lima (wory pod oczami ) przybrały zastraszający rozmiar  , a plany lepienia wielkiego łba Myszki Miki na tort ,zostały skwitowane  przez mojego  tatę  hasłem :"Puknij ty się w czoło kobieto "...odpuściłam , przekonując samą siebie iż moje dziecię chyba nie zaleje się łzami z powodu braku strojnego tortu . 
I się dziecię łzami nie zalało   :)
Wyrodna matka obiecała sobie , że za rok  zrobi tort od a-z , ustrojony mysia głową lub  czymś co akuratnie będzie na synowej "tapecie" :)))



 Kremowy tort truskawkowy na spodzie z białą czekoladą

  • 200 g ciastek Digestive  ( lub jakichkolwiek herbatników pełnoziarnistych)
  • 100 g białej czekolady
  • 100 g masła 

  • 500 g serka do serników ( ups...użyłam waniliowego z Biedronki , ponoć z dodatkiem prawdziwej wanilii :)))) *
  • 300 ml śmietany 30%
  • 500 g truskawek 
  • 100 gr cukru
  • pół opakowania żelatyny (ok.25 g)
  • ew. łyżeczka  ekstraktu waniliowego *
  • 1-2 garście całych truskawek
Proporcje podaję na formę o średnicy ok.23 cm  .Jeśli macie większą tortownicę ,wystarczy zwiększyć ilość ciastek na spód i dodać odrobinę więcej masła....masa truskawkowa wychodzi dość wysoka , więc tutaj  nie trzeba zwiększać proporcji ...po prostu torcik wyjdzie odrobinę niższy :)

* jeśli użyjecie  zwykłego serka , niesłodzonego , proponuję dodać do niego ok.50 g cukru i łyżeczkę ekstraktu waniliowego

Masło roztapiamy , odstawiamy do przestygnięcia .
Herbatniki albo traktujemy robotem kuchennym , albo rozdrabniamy wkładając je do grubszej torebki foliowej i bijąc wałkiem do ciasta :)))
Pokruszone ciastka mieszamy z roztopionym masłem.
W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę i dodajemy do masy ciastkowej .Dokładnie wszystko mieszamy i masą wykładamy dno tortownicy . Można też ustawić sam pierścień tortownicy i wykładać masę ciastkową bezpośrednio na paterę lub talerz, na których będziemy podawać tort .
Wstawiamy do lodówki na min. godzinę .

W tym czasie :
Rozpuszczamy żelatynę w 125 ml gorącej wody (ok. pół szklanki) , dokładnie wymieszać i odstawić do przestudzenia . ( stopniowo dosypujemy żelatynę do wody , jednocześnie intensywnie mieszając , nigdy na odwrót )

 Truskawki wedle upodobania miksujemy , rozgniatany widelcem lub tłuczkiem do ziemniaków :)))
Mieszamy z serkiem waniliowym ( lub serkiem naturalnym zmiksowanym z 50 g cukru i ekstraktem waniliowym ).
Śmietanę i 100 g cukru ubijamy i delikatnie mieszamy z masą serowo-truskawkową .

Teraz powoli dodajemy rozpuszczoną żelatynę , intensywnie mieszając by całość połączyła się w jednolitą masę .

Masę wlewamy na przygotowany wcześniej spód , wrzucamy całe owoce i 
wstawiamy do lodówki na kilka godzin .

Jest to przepis "baza" więc można użyć tutaj dowolnych owoców ...czarne, czerwone porzeczki , maliny .... Smacznego !




I  w ten oto sposób synuś miał na urodziny pseudo tort czyli lekki , kremowy torcik truskawkowy :) , który pałaszował z wielką chęcią i skupieniem :)
Torcik ozdobiony jedynie listkami mięty i dwoma stworkami krokodylami . Jeden z krokodyli się przewrócił , syn postanowił ratować sytuację ...wciskając oba stworki w głąb tortu :))) udało się ...stały w miejscu do końca imprezy ;)

Piszę ten post , patrzę na zdjęcia i nie mogę uwierzyć jak czas szybko leci ...moja kruszynka dzielnie odkrywa świat, poruszając się z zawrotną szybkością  na swych malutkich stópkach , wtykając wszędzie swe pulchne paluszki , badając otoczenie wszystkimi zmysłami ...
a wydaje mi się , że tak niedawno tuliłam w ramionach małe , kruche ciałko , tak kompletnie zależne ode mnie , pragnące jedynie ciepła matczynego ciała  , czekałam na pierwsze spojrzenie i uśmiech ... 


Wszystkiego najlepszego Słoneczko  ! Dzielnie poznawaj świat mój Mały Rycerzu xxxxxxxxxxxxxx

sobota, 16 czerwca 2012

Popołudniowe migawki ...

...z łowów  działkowych i chaszczowych ;)
Pogoda w końcu wykazała chęć poprawy więc organizujemy małą wyprawę w teren . Zebrać truskawki i wręcz narkotyzująco pachnące poziomki .Skosztować słodziutkiego , młodego groszku . Spróbować czy czarna porzeczka dojrzała .  Obserwować dzielne pszczoły zapylające nasze uprawy .







Wyciągamy kalosze z siatki "awaryjki" czyli zestawu przeciwdeszczowych przydasi , który  zadomowił się na dobre w wózkowym koszyku i brniemy przez gąszcz pokrzyw by zerwać ostatnie kwiaty czarnego bzu.



 Gdzieś czytałam , że w dawnych czasach  krzewy te  traktowano z wielkim szacunkiem ,uważane bowiem były za krzew prawie magiczny , zapewniający domostwu spokój i bezpieczeństwo .
Widocznie w Adasiu odezwała się  jego słowiańska połowa , bo w pewnym momencie zaczął bić pokłony przed krzewem czarnego bzu ;)))


Latem pachnącego weekendu Wam życzę :)

czwartek, 14 czerwca 2012

Z małego ogródka ...

...zdjęć kilka . Ogródek , jak wspomniałam we wcześniejszych postach , jest dość mizernych rozmiarów ;) Grządek jest aż ...trzy :))) najszersza ma ok . 1 m. pozostałe dwie może ze 60-70 cm szerokości . Kiedyś miałam warzywnik z prawdziwego zdarzenia , w dodatku przy domu , czyli hop siup w piżamie po składniki na śniadanie ;) dla mnie to radość i przyjemność nie do opisania :)
Ale nawet z takich mini grządek można uzyskać całkiem niezły plon i raczyć się przez całe lato zdrowymi , smacznymi warzywami :) ...oczywiście o ile pogoda będzie nam sprzyjać a wszelkie zarazy łaskawie ominą nasze uprawy...

Dobra , przyznaję się bez bicia , że na moim przymieszkaniowym skrawku nie dałabym rady zmieścić wszystkich warzyw , które lubię mieć w swoim warzywniku. Na szczęście mamy jeszcze jedną działkę , całkiem sporą ale już kawałek od mieszkania . Na tej działce  wylądowały warzywa :
- których nie trzeba tak często pielić ani podlewać
- które bez większego uszczerbku na  smaku można zebrać dzień wcześniej i przechowywać (w lodówce lub poza nią )
- te zajmujące dużo miejsca w warzywniku
czyli : buraczki , papryki , cukinie , dynie , pory , selery, marchew itp

Natomiast mini warzywnik obsadziłam całą resztą . Głównie sałatami wszelakimi i ziołami , bo te najlepiej smakują zebrane bezpośrednio przed spożyciem i zbieram je często ale w małych ilościach .Tak samo pomidory i ogórki ....z krzaka prosto na talerz ...nie ma nic lepszego :)

Z tym mini ogródkiem jest jak z Maluchem :))) Każdemu znany Fiat 126p :) mały ale pakowny ...mamma mia... jak sobie przypomnę ile moi rodzice potrafili wcisnąć w to malusie autko...
W zeszłym roku okazało się , że mój warzywny maluch jest równie pojemny co słynny Fiat 126p  ;)

I tak rośnie sobie :
cebula , pietruszka naciowa , bazylia ,lubczyk , koper , 4 selery naciowe , 9 krzaków pomidorów , 6 krzaków ogórków, kolendra ( tę się kocha albo nienawidzi ;) , fasola tyczna , groszek cukrowy , 4 rodzaje sałat głowiastych , sałata liściowa Dubaczek (fajna jest :) sieje się w rzędzie , przerywać , pikować nie trzeba , jak nazwa wskazuje zbiera się listki a nie główki , więc jest idealna do uprawy w skrzynkach na balkonie ) i rukola  ( niby ciepłolubna a okazuje się , że wychodzi pierwsza i pada ostatnia ...wytrzymała bestia ;)




 A w doniczkach chili , pomidor miniaturka ( są już pierwsze zielone owoce jupiii :) i reszta ziół : melisa , lawenda , tymianek .I kilka kwiatków :cudna pelargonia biało -różowa i cynia  - mój pierwszy kwiatek od Synusia na Dzień Mamy :D




Po ostatnich deszczach wszystko rośnie jak szalone :) mam tylko nadzieję , że deszcze w końcu ustaną a lato będzie słoneczne ,  w przeciwnym razie ciemność widzę ...a raczej rychłe  nadejście zarazy ziemniaczanej i marne plony pomidorów.
Nawet jeśli pogoda nie dopisze i plon nie będzie powalający  ale to co się uda zebrać będzie pełne smaku i zdrowe . Bez chemii .Nigdy nie pryskałam swoich warzyw chemicznymi środkami ochrony roślin. Dla mnie mija się to z celem ...krajowe , całkiem smaczne ale niekoniecznie zdrowe warzywa mogę kupić na targu , w dodatku całkiem tanio . Więc po co wkładać tyle pracy w wyhodowanie warzyw równie niezdrowych   ?
Ponoć spożywamy od  3 do 7 kg konserwantów i innych dziadostw rocznie . W naszym kraju żywność ekologiczna jest wciąż dość droga i mało dostępna , szczególnie poza większymi miastami . 
Ale możemy starać się ograniczyć spożycie chemii przez  nas i nasze rodziny . Nie tylko dzięki uprawie własnych warzyw  , ale i poprzez kupowanie żywności jak najmniej przetworzonej ( np. zamiast serka topionego z masa E coś tam , coś tam...kupić twaróg , dodać zioła , przyprawy , warzywa i zrobić własne smarowidło do pieczywa ).
Czytajmy etykiety ...czasem produkt pozornie prosty i zwyczajny jak np. śmietana czy jogurt może zawierać sztuczne zagęszczacze czy barwniki .
Fakt faktem , że dla większości z nas nazwy składników podanych na etykietach produktów, wydają się czarną magią . Warto więc mieć ściągę  ;) 
Informacje znalazłam w jeden z gazetek dostępnych w aptece  i zrobiłam ściągę pt.  konserwanty w stylu marine ;)
Scraperka ze mnie żadna ale jeśli ktoś uzna , że przyda mu się taki świstek to proszę bardzo .Można sobie  skopiować , wydrukować , wyciąć , trzymać w portfelu i zerkać na niego podczas zakupów :)


A co słychać w Waszych warzywnikach ?


czwartek, 7 czerwca 2012

Laura Ashley i inne czyli Candy x 3


Witajcie Kochane :) 
Trochę się "zawiesiłam" z prowadzeniem bloga , jak i z zostawianiem po sobie śladu na Waszych stronach.
Co nie znaczy , że Was nie odwiedzam  ...czytam i podziwiam Wasze cudne zdjęcia nowych nabytków , metamorfoz wnętrz , apetycznych wypieków , zarastających bujną zielenią ogrodów i szczególnie ukochanych przeze mnie  warzywników .
Wycieczki po Waszych blogach to dla mnie prawdziwa przyjemność  , chwila relaksu i oderwania się od nie zawsze kolorowej rzeczywistości .Taka dobranocka dla wyrośniętej  dziewczynki ;) 
Przepraszam , że nie komentuję Waszych wpisów ale ostatnio mam wrażenie , że doba ma jakieś 6 godzin ...
"Burdello bum , bum "  * to określenie chyba najlepiej obrazuje stan w jakim znajduje się ostatnio mój dom i wszystko wokół mnie ... Pracuję nad pewnym projektem , który mam nadzieję ,  w końcu ujrzy światło dzienne .Projekcikiem właściwie , bo skromniutko będzie ale będzie to moje własne "Coś " (ostatnio ulubione słowo Adasia ;) 

 " Baba " (babcia ) miała robić za przedszkole ale się rozchorowała . I takim sposobem mam burdello ...masę pracy i spraw do załatwienia + codzienne obowiązki domowe+ prawie dwulatka w fazie buntu , kopania , szarpania i wrzasków na wszystko co mu nie pasuje (a nie pasi prawie wszystko hahaha)+ fretkę w fazie urojonego macierzyństwa czyli roztrzęsioną i znerwicowaną do granic samiczkę , która nie tylko robi pobudki 3 razy w nocy , gdy gugając skacze mi po głowie i wbija kły w moje ucho , próbując zaciągnąć swe dziecko ( w tej roli obsadziła moją osobę ) do gniazda , ale i utrudnia mi poruszanie się po domu w ciągu dnia ...podgryza łydki , ręce , broni mnie przed ścierką do podłogi i ogólnie przed wszystkim poza mną i  Adasiem ...co zazwyczaj skutkuje ...po raz enty ...wgryzieniem się w moje dłonie ...w jej mniemaniu Dziecko (ja) jest w stanie permanentnego  zagrożenia ...słowem burdello bum bum i dom wariatów w jednym ;) 
* pamiętacie Dolasa ? Kocham tego gościa :D

Kto przetrwał (lub przewinął ) moje wypociny i tłumaczenia teraz doczeka się sedna :))))
Miałam zorganizować candy urodzinowe , ale zapomniałam ...bo zapomniałam o swoich urodzinach hahaha Więc postanowiłam wrzucić wszystko do jednego worka i urządzić Candy z okazji moich przeszłych już urodzin , nadchodzących 2 urodzin Adasia oraz z okazji rozpoczęcia prac nad moim projektem . 

Candy x 3 ponieważ każda z Was ma 3 szansę na wygranie słodkości :) 

Jednocześnie można brać udział w Candy nr.1 (blogowym) jak i w Candy nr.2 ( na Facebooku). Należy jedynie spełnić warunki podane w opisie każdej z tych zabaw . 

Candy nr.1 oraz Candy nr.2  trwają  do północy 30 czerwca 2012 r
Zwycięzców wylosuje Pan Syn dnia 1 lipca 2012 r.

Candy nr.1 (candy blogowe)

Do wygrania jest nowa  taca Laury Ashley . By wziąć udział w losowaniu wystarczy :
-  prowadzić blog 
- na blogu umieścić jedno z poniższych zdjęć z tacą L.A wraz nazwą mojego bloga i datą zakończenia     candy  (zdjęcie musi być aktywne (kliknięcie na zdjęcie powoduje przekierowanie na stronę The Vintage Company post "Laura Ashley i inne czyli Candy x 3 ")
-  być obserwatorem  bloga The Vintage Company 
- zgłosić chęć udziału w zabawie pisząc komentarz pod tym postem


 


Candy nr.2 ( candy Facebook)

Do wygrania są dwie nagrody .

Nagroda nr .1 to  : wieszaczek "Kurka " oraz zawieszka "Live, Laugh., Love"

  






Nagroda nr.2 to podstawka pod garnek


Jeśli chcecie wziąć udział w losowaniu Candy Facebook należy :
- mieć konto na Facebooku :)
- zalogować się na swoje konto Fb  i kliknąć przycisk "Lubię to!" znajdujący się w ramce "Znajdź nas na Facebooku " w lewym pasku bocznym bloga
- wysłać do nas wiadomość ze swojego konta Fb , w której należy wyrazić chęć udziału w zabawie oraz podać którą nagrodą jesteście zainteresowane :) ( wybór pomiędzy nagrodą n1 czyli zawieszka + wieszaczek a nagrodą nr.2 czyli podstawka pod garnek ...tacy L.A nie dotyczy)

Pierwszej wylosowanej osobie wyślemy nagrodę , którą podała nam we wiadomości na Fb.
Druga osoba otrzyma nagrodę , której nie wybrał pierwszy zwycięzca .
O wygranych poinformujemy na blogu jak i poprzez wiadomość na Fb.

Uwaga !!!
Osoby biorące udział w Candy Facebook proszę o NIE ! wpisywanie się w komentarzach na blogu ! Jeśli bierzesz udział w obu Candy , w komentarzu bloga zgłoś jedynie chęć udziału w Candy blogowym !

Kurczę strasznie się zaplątałam w tych cukierkowych regułach :)))) jeśli Wy również i macie jakieś pytania piszcie na maila podanego pod moim profilem .



Jutro , tfuu , to już dziś haha jest święto więc życzę Wam byście sobie troszkę odpoczęły i spędziły udany dzień w rodzinnym gronie .Aaaa i żeby pogoda dopisała :)
Buziaki

niedziela, 13 maja 2012

Szparagowe ostatki ?

Targ dwa tygodnie temu ...szparagi cena 8 zł za pęczek .  Targ w  ostatnią środę ... szparagi cena 5 zł. za pęczek , mój ulubiony sprzedawca warzyw i sadzonek proponuje mi 2 pęczki za 8 zł ...czy sezon szparagowy dobiega końca?
Kiedyś bardzo lubiłam białe szparagi , teraz  zdecydowanie wolę zielone .Mają wyraźniejszy smak są  i są dużo  łatwiejsze w przygotowaniu . Bez kłopotliwego obierania , wystarczy chwycić szparag na obu końcach i zgiąć .Szparag łamie się , oddzielając część nadającą się do spożycia (tę z główką) od zbyt łykowatej , którą można wykorzystać do nadania smaku zupom warzywnym  lub zużyć do przygotowania kremowej zupy szparagowej (w tym przypadku ugotowane końcówki szparagów przecieramy przez sito).

Zielone szparagi najbardziej lubię na śniadanie : ugotowane lub upieczone na patelni grillowej ,podane z jajkami na miękko .I ten rytuał maczania główek szparagów w żółtku jaja  mmmmm...
Ale "debeściakiem" są szparagi weekendowe również w wersji śniadaniowej  . Zgrillowana bułka , na to plaster szynki lub podpieczonego bekonu , jajko w koszulce , całość polana domowym sosem holenderskim a do tego szparagi ....czasochłonne , istna bomba kaloryczna ale boskie :) istne niebo w gębie :)

Tym razem jednak zaproponuję Wam szparagi w wersji szybkiego, 30 minutowego  (pomijając przygotowanie bulionu) obiadu , idealnego na gorące wiosenne dni gdy nie chce się stać przy garach ;) czyli  szparagowe risotto .
 Danie również dla dzieci . Co prawda musiałam nieco dłużej niż normalnie gotować risotto, bowiem Adaś nie toleruje makaronów czy  ryżu w wersji al dente... ale co tam rozgotowane risotto ...liczy się  rączka ochoczo machająca łyżką , miska opróżniona do dna i uśmiech na twarzy małego krytyka kulinarnego ;)



Przyznaję , że wszelkie risotta robię na oko . Szklanka ryżu , chlust oliwy , cebula , dzbanek bulionu , chlust wina , łyżka masła, 2 garście startego parmezanu   i dodatki .
Dlatego po proporcje udałam się na blog mojej ukochanej Eli , gdzie znalazłam przepis na szparagowe risotto w wersji lux . Ela na kuchni włoskiej się zna , możecie mi wierzyć :) tak więc jeśli będziecie kierować się jej wskazówkami na pewno risotto uda Wam się znakomicie .

W moim risotto pominęłam krewetki i kawior. Użyłam ryżu Arborio i domowego bulionu drobiowego , w którym ugotowałam końcówki szparagów dla lepszego smaku risotta .

Cytuję za Elą :

"dla 4 osob

- ok.600g szparagow
- 1 cebula drobno pokrojona
- 2 lyzki delikatnej oliwy
- 300g ryzu Vialone Nano
- kieliszek prosecco lub bialego wina (uzylam wloski spumante brut)
- ok 1,5 l warzywnego bulionu

mantecatura:
- lyzka tartego parmezanu
- lyzka masla

Szparagi umyc, oderwac lykowata czesc. Odciac czubki i odlozyc je na bok. Reszte pokroic na nieduze kawalki. Cebule podsmazyc na oliwie na bardzo malym ogniu, gdy juz zmieknie dodac szparagi i podsmazac przez ok. 5 minut. Nastepnie dodac ryz, zamieszac i podsmazac, az zacznie sie przyczepiac do scian garnka. Wtedy dodac wino i poczekac, az odparuje alkohol. Od tego momentu malymi porcjami dodawac bulion warzywny. Gdy ryz bedzie al dente, dodac czubki szparagow, zamieszac i zdjac garnek z ognia. Dodac maslo i parmezan i energicznie wymieszac."


 fot. Hubert Burda Media


Na koniec chciałam zapytać czy znacie czasopismo "Sielskie Życie" ?  Natknęłam się na nie dopiero kilka dni temu , na okładce widnieje napis "Nowość " choć z tego co sprawdziłam w internecie , wynika , że już kilka numerów się ukazało .
"Sielskie Życie" nie jest magazynem wnętrzarskim a czasopismem o życiu na wsi ( jak sama nazwa mówi ;): mnóstwo tu ciekawych opowieści o ludziach , którzy porzucili zgiełk wielkich miast i znaleźli swe miejsce wśród łąk i lasów , jak również o tych , którzy zostali na ziemi swych ojców i kultywują tradycyjne rzemiosło lub  hodują warzywa , produkują sery , prowadzą gospodarstwa agroturystyczne .
O ogrodzie , o zwierzętach  , o tradycji polskiej wsi i wiele ciekawych przepisów kulinarnych . Bardzo wsiowo , naturalnie , sielsko :) Mi się spodobało , ciekawa jestem czy Wam również ?

Spokojnego weekendu Wam życzę
Buziaki




 

sobota, 5 maja 2012

Majówka pełna smaków i konik na biegunach

Witajcie moje miłe :) 
Jak mija Wam długi weekend? Mam nadzieję , że maj uraczył Was słońcem , że spędzacie miłe chwile w rodzinnym gronie i podobnie jak my ,cieszycie się  zielenią młodej trawy ,  kolorami wiosennych kwiatów , odurzającym zapachem bzu i ciepłem wiosennych promieni na skórze :)

Wysoka temperatura oraz masy weekendowiczów  , które zaatakowały naszą mieścinę , sprawiły , że poczułam ...lato :)
 Zazwyczaj w połowie  sezonu zaczynają nużyć mnie tłumy w naszym małym miasteczku , ale gdy w cieplejsze weekendy maja  pojawiają się przyjezdni , senne miasteczko  budzi się z zimowego snu  :) Plaża zapełnia się  piszczącymi  radośnie golaskami  pluskającymi się w wodzie , wieczorem knajpki przy  promenadzie otwierają swe podwoje ,  rodziny spacerują przez  pokryty bluszczem park by w końcu dotrzeć nad jezioro , gdzie kaczki i łabędzie czekają na kawałki chleba rzucane im przez małe , pulchne rączki . Piszę do Was siedząc w kuchni przy otwartym oknie , powietrze pachnie latem a znad jeziora dobiegają dźwięki muzyki ....Zaczyna się sezon , pora na słońce , kolory , zabawę i radość ...jednym słowem wakacje :)  mieszkając w miejscowości wypoczynkowej ma się wrażenie , że wakacje trwają od początku maja do końca września ;)
Sezon wakacyjny to też imprezy rozmaite : jezz , blues, reggae  i inne koncerty , kabarety  i moje ulubione jarmarki :)
A tam ,jak to na jarmarkach , mydło i powidło ;) tu coś struganego , tam malowanego  czy glinianego a za rogiem miód , chleb, kiełbasa , sery kozie i krowie ...



A chleby pikne  były  ...wiejskie na zakwasie , pieczone w starym piecu na liściu kapusty i cudne ciemne ,wileńskie na liściach różnorakich w tym na liściach tataraku .

I ekologiczne sery co się w ustach  rozpływają .Szczególnie jeden mój faworyt , krowi , krótko dojrzewający podpuszczkowy ....mmmmmmm...niebo w gębie .  I prawdziwe kwaśne mleko , takie jak z dzieciństwa pamiętam , idealne na upały :)  Okazuje się , że te pyszności dostępne są o rzut kamieniem , u Państwa Czerwonka w Gospodarstwie Ekologicznym "Agatka"  w Krzepielowie .

Rękodzieło może nie powalało ale i tu dało się wyszukać kilka ładnych rzeczy . Zawieszka samochodzik i ptaszki ( te widoczne na górnym , środkowym zdjęciu)  po nadaniu im kolorów zawisną w naszym domu.


Zmęczonych upałem i wygłodzonych turystów ,  Panie ze Stowarzyszenia Aktywnych Kobiet (prawda , że fajnie brzmi ? :) raczyły domowymi specjałami .

A jakże kolorowo było na straganie Państwa Onyśków z Wichowa ! Pani Onyśków piecze przepyszne ciasta , niejednokrotnie wyróżniane w lokalnych konkursach na najlepsze domowe wypieki .Do tego maluje zabawki tworzone przez męża .


Na ich stoisku można nabyć ozdoby i zabawki  malowane lub surowe , skosztować pysznych ciast (choćby popisowego Porzeczkowca Pani Onyśków ) jak i pogawędzić z tymi przemiłymi ludźmi .
Gdy spytałam o wizytówkę , Pan Onyśków odparł , że właśnie się skończyły ale szybciutko wygrzebał katalog z wystawy w 1979 roku , na której  zdobył nagrody  za swe wyroby :)



Z wizyty na Onyśkowym straganie wyszłam z szarym konikiem na białych biegunach i mieczem z surowego drewna . Adaś był zachwycony prezentami  , najpierw ćwiczył władanie mieczem ,okładając dziadka to z prawa to z lewa , wybuchając przy tym gromkim śmiechem , później chwycił konika i nie wypuścił go z rąk dopóki nie usnął ;)

Do swej torby z jarmarcznymi zakupami dorzuciłam też ciekawostkę w postaci bażancich jaj...



oraz wileński chleb na tataraku i kwas chlebowy




Ściskam Was mocno i życzę ładnej pogody na weekend :)

piątek, 20 kwietnia 2012

Candy

Niewielki pająk za oknem nie może się zdecydować , schodzi w dół , buja się chwilkę i wraca do góry , cały czas na jednej nici pajęczyny :))) Biedak chyba  nie wie co ma robić bo  pogoda też nie może się zdecydować, to pada deszcz to świeci słońce. Mam nadzieje , że w końcu zrobi się ciepło i słonecznie bo mam po dziurki w nosie zimna, wiatru  i deszczu , chcę słońca, słońca i jeszcze raz słońca ! Chcę ciepłej wiosny , radości i dobrego humoru , który zawsze towarzyszy mi w słoneczne dni , wtedy cały świat wydaje się piękniejszy :)
W jednej z ulubionych bajek mojego synka Norek mówi do małego kaczorka : "Wiosna to owce ..."
No cóż , nornikiem nie jestem, góralem też  i wiosna niespecjalnie kojarzy mi się z owcami na zielonych pastwiskach ;) za to  zdecydowanie kojarzy mi się z kwiatami i kolorami  . By umilić sobie oczekiwanie na nadejście słonecznej pogody , wprowadzam do domu coraz więcej pastelowych akcentów.Może to przywoła słońce ? ;)
A żeby i Wam zrobiło się  , organizuję małe  candy  .
Do wygrania metalowe osłonki na doniczki we wiosennych , wesołych kolorach. Wczoraj odwiedziłam nowy SH i trafiłam na pościel w kwiatuszki , więc do każdego zestawu dokładam po kawałku tkaniny.
- zestaw nr. 1 kwiecista tkanina i duża , błękitna osłonka
- zestaw nr.2. kwiecista tkanina i 2 małe osłonki ( błekitna i zielona)



Zasady pewnie większości z Was znane:
- na swoim blogu , w bocznym pasku wklejacie zdjęcie z tego postu wraz z odnośnikiem do mojego bloga (czyli taką aktywną fotkę ;)
-w komentarzu pod postem zgłaszacie chęć udziału w Candy
- czekacie na losowanie  , które odbędzie się 30 kwietnia;)



 Zmieniłam co nieco w kąciku Adasia  . Właściwie tylko przerobiłam troszkę jego łóżeczko . Wywaliłam szczebelki z przedniego panelu , dolną listwę przykręciłam do góry nogami by nie było widać dziur po szczebelkach (samej listwy nie widać na zdjęciu , przykrywa ją kapa ;) , a górną listwę zamontowałam na środkowych dziurkach  ( środkowy poziom wysokości materaca) jako zabezpieczenie przed wypadnięciem mojej myszki z wyrka. Dziś testowaliśmy i zdało egzamin...listwa jest na tyle nisko , że Adaś jest w stanie wdrapać się do łóżeczka ale z niego nie wypada podczas snu :)
 Kapa i poduchy to jedynie przymiarki  do zmian kolorystycznych i ochrona pościeli przed Tosią ;) Na razie jestem na etapie zbierania dodatków do kącika w stylu morskim ( choć pewnie bez kilku "ato" (aut ) się nie obędzie ;) oraz planowania zestawienia kolorystycznego . Jesli ktoś z Was zna jakieś fajne miejsce w sieci z dodatkami marine , będę bardzo wdzięczna za adresy :) Największy problem będzie z dywanem .Szukam czegoś w rozsądnej cenie ale bezpiecznego dla szalonego prawie dwulatka . Obecnie mam niebieski dywan Fabler bodajże (ikeowski) , jego wzór nie pasuje do pokoju morskiego ale za to ma solidny , gumowy spód i jest łatwy w czyszczeniu. 


                                

Na koniec chciałam się pochwalić , że Tosia niedawno została kobietą ;) a jednocześnie jako pierwsza z moich ogonków nie została brutalnie pocięta w celu sterylizacji , co niesie za sobą nie tylko ryzyko niewybudzenia się z narkozy i innych komplikacji pooperacyjnych , ale również zwiększa ryzyko zachorowania fretki na guza nadnerczy (Nadża [+]) . U Tosiaczka zastosowaliśmy ( znaczy ja się zdecydowałam a wykonał kochany dr.Botko :) nową metodę tj. wszczepienie implantu Suprelorin.  Na razie wszystko jest w najlepszym porządku : wisienka maleje w szalonym tempie , ustąpił okropny łupież , Tosia jakaś jeszcze bardziej żwawa i radosna niż podczas rujki ( implant najlepiej wszczepić przed rują , my niestety nie zdążyliśmy...Toska zarujkowała akurat podczas urlopu naszego "dr. Dolittle " , a ja , szczególnie po śmierci Fufci ;( innym wetom nie ufam ).
Mam jedynie nadzieję , że Tosik po ustąpieniu rujki nie zmieni swego zachowania , bowiem ....no jest cudnie po prostu !!!! Po ok.8 miesiącach z nami , Tosia najbardziej gryząca z moich fret , na początku wręcz dziko gryząca , zmieniała się we fretkę cud ! ( no prawie ;) Śpi w jednym pokoju ze mną i Adasiem !
Gania z młodym i krew się nie leje :))) jedynie pozostał jej jakiś wampirzy popęd do moich kostek u rąk :)))
Żeby było jasne :
mimo wszystko dalej stoję na stanowisku iż fretka i dziecko to ryzykowny pomysł dla ludzi , którzy już fretki posiadali , dla rodziców , którzy z fretkami nie mieli  nigdy przedtem do czynienia..., powiem brutalnie , pomysł po prostu skończenie głupi :(
Mi , osobie mającej do czynienia z fretkami od ponad 10 lat , "wychowanie" Tosi zajęło masę czasu , kosztowało masę nerwów , litry krwi ;) ,dziesiątki  nieprzespanych nocy , setki chwil zwątpienia i morze wylanych łez ( ciężko było , aż mi jakoś łzy popłynęły na wspomnienie tych miesięcy ) Udało się , ale patrząc z perspektywy czasu muszę przyznać , że biorąc Tosię nie postąpiłam za mądrze ... a gdyby się NIE udało ...najbardziej ucierpiałaby Tosia , zamknięta na większość czasu w kuchni a ja mogłabym jej poświęcić 2 godz. zabawy dziennie w czasie snu Adasia ...
Trochę się zafretowałam ;) a tego nie miało być w tym poście.Wpis o Tosi planuję od dawna ale jakoś się zebrać nie mogę .Wpis o Tosi musiałabym zacząć od moich księżniczek Nadzy i Fufci , a mimo , że od ich odejscia upłynął prawie rok , nie jestem jeszcze  gotowa , wciąż odpycham myśli o nich bo jeszcze za bardzo boli :(  Ale kiedyś w końcu zamęczę Was fretkową opowieścią ;)
Buziaki




środa, 18 kwietnia 2012

....

 Niedawno  Jolanna  pokazała na swoim blogu śliczne tabliczki . Zamówiłam je od razu a na drugi dzień okazało się , że owe cudeńka pojawiły się również w miejscowej kwiaciarni .Jako , że Jolanna miała wielu chętnych na tabliczki a wykupiła wszystkie , które  były w sklepie ,  zrezygnowałam ze swojego "przydziału" , kupie je sobie w kwiaciarni. Na razie kupiłam jedynie serduszko do kompletu :)

Na środkowym zdjęciu jest francuska butelka na mleko z gąskami , którą upolowałam niedawno w miejscowej "graciarni".





W drodze z Poznania wstąpiłam na chwilkę do Czacza , przystanek był zupełnie nieplanowany , pogoda okropna , samochód zapakowany po brzegi i ogólnie nie nastawiałam się na zakupy , ale przecież taki drobiazg jak poduchy siedziska zawsze się przydada ;) Nowiuteńkie , w moje ulubione pasy , 2 szt za całe 15 zl :D



Buziaki