sobota, 18 grudnia 2010

Groch z kapustą ...

w sensie misz maszu a nie wigilijnej potrawy ;) 
Na pierwszy ogień idzie Mikołajowa laska .Powstała w przypływie chwili , wię trochę niedorobiona jest . Trochę mało ją widać na tej focie , ale przed Świętami będą inne zdjęcie , z Adasiem :)
Właśnie , kobitki kochane , powiedzcie mi czym wy wypychacie wszystkie swe twory ? ociepliną czy czymś innym ? bo mi okropnie dużo ociepliny poszło  na tę laskę






No i wspomniana sowa  , równie, a chyba nawet bardziej, niedorobiona od laski .Szycie zygzakiem (nawet nie wiem jak to sie fachowo zwie hahaha)  wciąż mi krzywo wychodzi , szczególnie koła , łuki itp :( nic , trenować trzeba ;)
Najważniejsze , że sie memu potomkowi podoba :) chyba te wielkie , ciemne oczy go ciekawią , a "rogi" spełniają funkcję gryzaka (gryzaków typowych syn nie lubi i o...) i jeden róg jest już w kolorze zupki jarzynowej hahahaha








Ostatnio byłam w Poznaniu . Pierwszy raz zostawiłam me dziecię na cały dzień .Dziecie zniosło rozłąkę całkiem nieźle , gorzej moje cycki :))) bo ja laktatorem nie umiem , nie działa jakoś na mojej mleczarni , ręcznie idzie szybciej ale się człowiek zmacha, no i w ogóle warunków nie ma.Niefajnie jest siedzieć w kiblu w Ikei i ściągać mleko :( Właśnie , zaliczyłam oczywiście Ikee , no i oczywiście 99 % zakupów zrobiłam dla młodego .Ale fajnie było , jakoś tak inaczej ...chyba po prostu pierwszy raz spojrzałam na Ikeę oczami rodzicielki ...i wydała mi się jeszcze bardziej praktyczna , pomysłowa , przyjazna ,  rodzinna i kolorowa ...kolory , które wcześniej wydawały mi się za jaskrawe , teraz zaczęły mi się podobać .W ogóle ostatnio coraz bardziej do kolorów mnie ciągnie.Białe wnętrza dalej są na tak , ale jedynie jako tło , wciąż kolorów mi się chce :)
Tak w nawiasie , Nadża i Faiza były chyba pierwszymi fretkami w Ikei ;)))
Właśnie , fretki ...bo to z ich powodu to całe zamieszanie z Poznaniem .Pojechaliśmy głównie do weterynarza i głównie z Nadżą .Niestety , tak jak przypuszczałam , bidulka ma guza nadnercza ;((( Mam do wyboru 2 metody leczenia , implant i operacje a ja nie umiem zdecydować , tak bardzo się boję , że źle wybiorę ;(  Ona jest taka drobniutka i kruchutka :(


 


Fufcia ma się dobrze i wygląda naprawdę cudnie w swym zimowym futrze .Muszę przyznać , że ma najpiękniejsze futro jakie widziałam u fretek .Długi i gęsty podszerstek sprawia , że wygląda jak mały niedźwiadek ;) 
A tu przyłapana na gorącym uczynku :) załatwiła już trzy smoczki hihihi aaa ..wróć ..pięć bo jeszcze dwa od butelek. Adaś smoczkami gardzi , to niech choć Fufcia ma zabawę ;)


 

Jejku muszę już kończyć , mały jęczy obok , ja zaraz umrę z głodu , a jeszcze do rodziców idziemy, pierniki malować  , bo sama z młodym nie dam rady . 
Uwieczniłam pierwszy piernik Adasinka ;)
A pierniczki bardzo szybkie , proste i nie spadają z choinki , co zdarza się prawdziwym pierniczkom gdy zmiękną .Bo te w sumie to ciasteczka korzenne , jak je nazwała moja koleżanka , od której dostałam przepis , "Jadalne ozdoby choinkowe"(dzięki Pusiu)
.Piekę je już 4 rok z rzędu właśnie z przeznaczeniem na ozdoby choinkowe , ale musze przyznać , że zdarza mi się wyjeść ich większą część i muszę robić następną porcję , żeby choince łyso nie było ;)
Niewatpliwą zaletą tych pseudo pierniczków , jest to , ze  od razu nadają się do jedzenia , nie trzeba czekać by zmiękły , są kruche i chrupiące ale nie twarde :) 


350 g przesianej mąki
1/2 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki soli 
2 łyżeczki mielonego imbiru
2 łyżeczki cynamonu 
130 g zimnego masła
150 g cukru ( najlepiej caster sugar)
4 łyżki syropu klonowego lub golden syrup (ew. można zastąpić miodem )
2 roztrzepane żółtka  (białka zostawiamy do zrobienia lukru)

Imbir i cynamon można zastąpić przyprawą do piernika .
Przesiewamy mąkę , sól , sodę  i przyprawy .Masło kroimy na kawałeczki , siekamy z mąką i wyrabiamy  jak na kruche ciasto , czyli rozcieramy palcami z mąką by powstało coś w stylu kruszonki. Dodajemy cukier, miód lub syrop ,  żółtka i zagniatamy ciasto.Dzielimy na 3 części , robimy grube placuszki , zawijamy w folię i schładzamy przez pól godziny.Wałkujemy dość cienko, wykrawamy ciasteczka i pieczemy ok 12 min w 180 st . lub do momentu aż ciastka uzyskaja lekko (złotobrązowy) kolor .Malujemy lukrem :)

Aktualnych fotek nie mam , ale są to dokładnie te same pierniczki , które widnieją na tych zdjęciach :)

aaa , znalazlam jeszcze jedna fotke :)

Znów nie mam zdjeć ale chciałam Wam bardzo polecić Nalewkę Bożonarodzeniową . Jest super truper przepyszna ! Już od kilku lat robi zawrotną karierę w necie , ale jeśli jeszcze ktoś nie próbował  to zachęcam . Nie robiłam jej pzez dwa lata , ale pamiętam , że podpijałam ją już po 5 dniach :) Nastawiam ją dziś , powinna się zrobić do Świąt , a jeśli nie to będzie na Sylwestra :) Aaa i ja daję zwykła wódkę , taka jest delikatniejsza niż ze spirytusu :)



 

Przepraszam , że taki chaotyczny dzisiejszy post , ale tyle chciałam Wam powiedzieć a czasu mało .
zmykam bo młody już zły nie na żarty :)))






środa, 1 grudnia 2010

Majonez i czapa taka "se" ;)


Co tu dużo mówić ...kocham majonez :D
Do frytek , sałatek , pieczonych warzyw , do sosów czosnkowych , ziołowych itd. Mówię tu o polskim majonezie , zachodniego nie znoszę , białe Bóg wie co , jakies galaretowate takie , bez smaku i zapachu, a fee. Dla mnie majonezik musi być żółciutki , kremowy...
W polskich sklepach można jeszcze dostać całkiem niezłe smakowo majonezy , choć większość z nich zawiera konserwanty, no i co będziemy się oszukiwać ...daleko im w smaku do domowego majonezu.
Pewnie wiekszość z Was choć raz robiła majonez w domu , ale może przepis przyda się jakiejś początkującej pani domu :)



Uwielbiam majonez i nie przekonują mnie opinie , że jest niezdrowy .
Bo co tu niby niezdrowego , szczególnie w domowym majonezie ? Jedno żółtko ? łyżeczka musztardy? niepodgrzewany olej roślinny z pierwszego tłoczenia ?
W dzisiejszych czasach , gdy z pomocą przychodza nam elektryczne kuchenne przydasie , zrobienie majonezu w domu nie wymaga ani siły , ani zbyt wiele czasu. Do tego celu używam trzepaczki z blendera , który jest moim najlepszym kuchennym pomocnikiem i służy mi dzielnie od ponad 6 lat.
Majonez z całego jaja mi nie smakuje wiec robię z surowego żółtka . Niektórzy robią z roztartego , ugotowanego żółtka ...próbowałam i tak ale różnicy w smaku nie widzę , a na drugi dzień w majonez traci gładką strukturę , czuć jakby drobniutkie grudki .
Taki domowy majonez przechowywałam w lodówce najdłużej 2 dni , dłużej nie próbowałam .

Jeśli chodzi o składniki :
-najbardziej lubię taki typowo polski majonez , więc używam najzwyklejszej musztardy Delikatesowej (nie zdominuje smaku majonezu)
- jajka , baaardzo swieże , najlepiej ekologiczne lub z wolnego chowu (free range eggs)
- olej rzepakowy z pierwszego tloczenia (UWAGA ! ostatnie badania dowodzą , że olej rzepakowy jest równie zdrowy co oliwa z oliwek :)

Oczywiście możemy eksperymentować zarówno z olejami jak i rodzajami musztardy, dodawać na koniec różne przyprawy i zioła .Czasem używam musztardy miodowej, czasem , gdy chce uzyskać ostrzejszy smak , musztardy Colemans'a lub Dijońskiej.

Następna sprawa to gęstość majonezu - im więcej dolejemy oleju , tym otrzymamy bielszy i gęstszy . Do frytek , kanapek możemy zrobić lżejszy majonez ale do sałatek powinien być bardzo gęsty , żeby po wymieszaniu sałatka nam nie "pływała" ;)



Jeśli chodzi o temperature produktów - dobrze jeśli musztarda i żółtko są w tej samej temp. , olej bez różnicy ( u mnie stoi na blacie a jajko i musztarda jest z lodówki ).

Składniki ubijam robotem ustawionym na najwyższe obroty ale nie turbo.
Jeśli podczas przygotowywania majonez zacznie nam się ważyć (czyli zacznie nam się robić jakby drobna jajecznica) zazwyczaj pomaga zwiększenie prędkości na turbo .
Ręcznie nie robię , mam za słabe ręce do takiego długiego ubijania ;)))

Zrobienie majonezu zajmuje mi góra 5 min.
Proporcje to zawsze 1 płaska łyżeczka musztardy na 1 żółtko .
Porcja z 1 żółtka (widoczna na zdjęciu) to porcja do1 dużej porcji frytek dla osoby baaardzo lubiącej majonez :) lub porcja wystarczająca do małej sałatki ( typu np. puszka tuńczyka , puszka kukurydzy , 4 jajka na twardo , 1 mała cebula)
Oleju ...to już będziecie widzieć :) zależy od konsystencji jaką chcemy uzyskać .

Dobra...zaczynamy :)

1 żółtko
1 płaska łyżeczka musztardy
olej
szczypta soli
odrobina octu winnego lub sok z cytryny

Żółtko i musztarde chwilke miksujemy by skladniki sie połaczyły. Powoli dolewamy olej cienkim strumieniem bądz łyżka po łyżce .Gdy porcja oleju dobrze się połączy dopiero dolewamy następną ...i tak do uzyskania pożądanej konsystencji.
Na koniec solimy i doprawiamy octem lub sokiem z cytryny . Jeśli ocet rozrzedzi nam majonez można znów dolać trochę oleju i zmiksować.

P.S.
Jeśli odstawimy majonez na chwile przed spożyciem , mogą się w nim zrobić białawe plamki ...proszę sie nie bać to tylko sól :)

Powodzenia i smacznego :)



Trochę długi post mi dziś wyszedł :))) Zanudzę Was fotkami i w ogóle hahaha.
Pokażę jeszcze czapę jaką uszyłam .Zwykła taka , nic specjalnego , w sumie to ja nawet polaru nie lubię no ale... potrzebowałam czerwonej czapy dla synka , koniecznie z nausznikami i wiązanej , inne nie mają sensu, no i z pomponem konkretnych rozmiarów miała być :) Szukałam , szukałam i nic mi się nie podobało , albo było bez nauszników.
W końcu postanowiłam iść do mamy i nauczyć się robić na drutach !!!
Już wyjaśniam dlaczego to wyczyn dla mnie wprost heroiczny :)))
1.kiepsko się z mamą dogaduję , a już , żeby mnie czegoś nauczyła i nie skończyło się to krzykami i nerwami ...raczej bez szans (ona nerwus , ja tyż )
2. właśnie nerwus ze ,mnie okropny i o ile do gotowania ,odnawiania mebli i prac ogrodowych mam dużo cierpliwości , do szycia średnio a do szydełkowania i drutów ...zero :(
Pamiętam z dzieciństwa gdy uczyłam się robić na drutach i szydle , gdzieś tam mi to przyjemność sprawiało ale po pomyleniu drugiego oczka traciłam zimna krew , prułam wszystko w istnym szale , rzucałam drutami i kłębkami o ścianę , krzycząc , że nigdy  więcej tego nie tknę :)))
Ja naprawdę nie wiem dlaczego robótki ręczne potrafią mnie do takich stanów doprowadzać , no wstyd aż ...:(
Poszłam , usiadłam , mama pokazała , ja zaciskałam zęby , żeby znów w szał nie popaść i dziecka nie wystraszyć , kawałek zrobiłam i pełna zapału postanowiłam udać się na poszukiwania odpowiedniej wełny...i na tym koniec :(
Następnego dnia ruszyć ręką nie mogłam .Od dłuższego czasu pobolewała mnie ręka w przegubie, prawa jak na złość . Drutami sobie doprawiłam , jeszcze parę razy w nocy wygięłam rękę i wyłam z bólu . Ścięgno mi się zmasakrowało :((( brzydko mówiąc udupiona jestem :(
Uszyć niby coś tam mogę , ale z cięciem nożyczkami jest cięęęęężko , ciasta zagnieść też nie mogę ,eeee w ogóle wściekła jestem .A miałam tyle planów dekoracyjnych na święta , buuuu...
Lekarze mówią  : "unieruchomic" ???????? niby jak ???? z prawie 8 kg dzieckiem , z którym jestem sama 24 h na dobe ? szkoda gadać ....
I tak się męczę ponad miesiąc , oczywiście "doprawiając" sobie te rękę co chwila, bo korci mnie żeby cuś porobic.
No i się zaplątałam , wracając do czapki :
z robienia na drutach nici , wić wymyśliłam sobie czapkę ze starego szalika . Za piękna nie jest , ( na szczęście mojemu terroryście we wszystkim ładnie :D ) ale robi się ją raz ,dwa ,trzy i baardzo prosto.























niedziela, 28 listopada 2010

Dorwane , wyszperane

Witajcie kochane :)
W końcu mam poskie znaki :) postaram sie ich używać , postaram bo paluchy mi sie odzwyczaiły od wciskania alt gr, więc wybaczcie jeśli gdzieś będzie brakować kropek , ogonków itd .;)
Znowu internet mnie dobija , tym razem nie mobilny ale jakiś inny dziwny wynalazek , miał być super a jest do kitu :( W dodatku muszę cicho chodzić po klawiaturze , żeby się Ptyś nie obudził , bo się mała wredota budzi nawet na dźwięk stukania w klawisze .
Tak poza tym to utknęłam póki co w kawalerce , żeby być bliżej rodziców, więc możliwość zrobienia czegokolwiek graniczy z cudem :( Kuchnia maleńka , zostaje tylko pokój , w pokoju śpi Ptyś i tak o ...
Prosiłyście o fotki Adasia i w sumie głównie o nim miał być dzisiejszy post ale wybaczcie , padam na twarz .Dziś bedzie króciutko , muszę zagrzebać się w bety bo następnej nieprzespanej nocy nie przeżyję .

Na początek wyszperany na dzisiejszym targu miś .Coś mi się obiło o uszy , że jakoś Dzień Misia był , moje prywatne misiaki ( bo ten oczywiście Adasiowy jest ) zostały w moim domku ,więc pokazuję chociaż tego zdobycznego .Jeszcze imienia nie ma , jakieś hamerykanckie powinno być ale nic ciekawego mi do głowy nie przychodzi .



Teraz puszki , Biedronkowe , bo czasem o dziwo i w Biedronkowie coś fajnego sie trafi :)))
Tę kupiłam kilka miesięcy temu , pierniki pochłonęłam i została bryka , pierwsza fura Adasia ;)





Tę dorwałam kilka dni temu ...uwaga ...zawartość 1,3 kg ciastek ! Ja normalnie słonożerna jestem ...owszem domowe ciasta , ciasteczka chętnie ale bez szaleństwa , no jakos do słodyczy mnie nigdy nie ciągnęło , zamiast czekolady wolałam pożreć michę domowych frytek z majonezem , paluszki , oblepiony solą słonecznik...a teraz to jakaś masakra jest !!! Np. kawałek ciasta wielkości zeszytu , plus ok. 10 ciastek lub 2 opakowania Delicji za jedym posiedzeniem , serio masakra co te hormony z kobietą zrobić potrafią .Tak sobie wykombinowałam , że syn chyba mleko mocno słodkie chce mieć i wysyła mi, jakieś fluidy wpędzające mnie w cukrowy amok , no bo co innego ? nawet w ciąży tyle słodkości nie jadłam :o
Na szczęście kuzynka mnie pocieszyła ,ze miała tak samo , wróciło do normy gdy przestała robić za mleczarnie ...oby to rodzinne było.
No ...a puszkach miało być ...fajna jest bo ogromna i w ogóle mi się podoba . A ciastek już wcięłam połowę ...700 g w 2 dni ...litości !!!



środa, 17 listopada 2010

H&M Home



Tak sobie szperalam w dzieciecych ciuszkach H&M , szperalam na stronie bo ugrzezlam na prowincji , do najblizszego sklepu daleko , ceny na Allegro dziwnie wysokie wiec szperam w necie ...a tu taka niespodzianka , przynajmniej dla mnie ...
Nie wiem czy ja to przeoczylam czy H&M Home po prostu jeszcze do nas nie dotarlo??? W sumie z Zara Home bylo podobnie ...
Choc znajac moje roztargnienie pewnie dawno juz widzialyscie linie H&M Home .W kazdym razie mile mnie zaskoczyli .
Jest i po skandynawsku z surowymi szarosciami lnu , napisami rodem ze starej poczty , z prostymi swiatecznymi motywami , biela i czerwienia ale jest i romantycznie , bialo , koronkowo.Jest tez glamour , srebro , zloto i krysztalki , jest tez troche w stylu lat 50- tych, roz i grochy , pastele i slodkie pocalunki ;)



Kazdy znajdzie cos dla siebie .Mi sie strasznie podoba :) Wiem , ze powinnam napisac cos innego po tak dlugiej przerwie , no ale nie moglam sie opanowac i musialam do Was napisac o tym znalezisku bo az mi slinka cieknie , ach , a co ja Wam bede opowiadac , idzcie i same zobaczcie :) Milego ogladania :)

H&M Home




Sypialnia



Lazienka



Kuchnia

Salon


Fotografie :H&M .com

poniedziałek, 4 października 2010

Konkurs wyniki



Zwyciezca konkursu Philipsa "Czas na zmiane " zostaje ...

que.guapa.gapa


ktora jako swoja ikone mody opisala Jennifer Aniston :


"Ostatnim razem kupowałam żelazko (nomen omen Philipsa ;)) w czasach, gdy na wybiegach prym wiodły piękne supermodelki Kate Moss, Claudia Schiffer, Linda Evangelista, Christy Turlington, Naomi Campbell czy Karen Mulder, w kinach zachwycała wszystkich seksowna Sharon Stone w “Nagim instynkcie” oraz intrygująca Uma Thurman w “Pulp Fiction”, w telewizji największą popularnością cieszył się serial “Przyjaciele”, na ekranach komputerów królowała Lara Croft w stroju Alexandra McQueena , a na scenie światowego popu pojawił się zespół The Spice Girl... Zwariowane lata 90. to nie tylko czas moich pierwszych modowych fascynacji, ale również pierwszych życiowych decyzji. Do drugiej grupy zaliczam m.in. wybór męża oraz... żelazka ;) Jeżeli zaś chodzi o ikonę mody, to dla mnie była nią wówczas (i pozostała do dzisiaj) Jennifer Aniston, czyli serialowa Rachel z serialu “Przyjaciele”. Jej sposób ubierania oraz fryzury budziły mój niekwestionowany zachwyt! Ileż to razy prosiłam mojego fryzjera, by ściął mi włosy “na Rachel”, a ten z pobłażliwym uśmiechem spełniał tę prośbę. Problemy zaczynały się, gdy w domu musiałam je samodzielnie wymodelować... Niestety, nad moim wizerunkiem nie czuwał sztab stylistów, ale starałam się jednak jak mogłam. Oglądając “Przyjaciół” wychwytywałam każdy strój, w jakim na ekranie pojawiała się Jennifer Aniston i próbowałam go - mniej lub bardziej umiejętnie - naśladować. A kiedy aktorka pod koniec lat 90. zaczęła pojawiać się w towarzystwie boskiego Brada Pitta... emocje sięgnęły zenitu! Co prawda, moje żelazko przeszło próbę czasu nieco lepiej niż związek Jennifer i Brada, ale i tak jestem zdania, że tak jak zmienia się moda, tak samo od czasu do czasu warto wymienić żelazko na nowszy model ;)"

Gratuluje i prosze o przeslanie , w ciagu 7 dni, danych adresowych abym mogla je przekazac organizatorom konkursu, ktorzy wysla do Pani nagrode :)

niedziela, 26 września 2010

Konkurs

Firma Philips zaprosila mnie do udzialu w akcji "Czas na zmiane" polaczonej z konkursem w ktorym mozecie wygrac zelazko Philips GC4730




O konkursie :

Wystarczy , ze do dnia 3.10.2010 opiszecie kreatywnie ikone mody z czasow kiedy ostatnim razem kupowalyscie zelazko .
Opis nalezy zamiescic w komentarzach pod tym postem.
Po zakonczeniu konkursu , wylonie zwyciezce a firma Philips wysle do Was nagrode , ktora jest zelazko
Philips GC4730 :)
UWAGA !!!Uczestnictwo w konkursie oznacza , ze zapoznalyscie sie i akceptujecie regulamin znajdujacy sie TUTAJ


Akcja firmy Philips "Czas na zmiane":

Żelazko, podobnie jak każde urządzenie, ma swój okres przydatności. Kiedy odmówi już ono współpracy, warto zamienić stare na nowe. Dlaczego? Oto 5 praktycznych powodów:
1. Po 5 latach używania żelazko jest o połowę mniej wydajne niż na początku
2. Kamień osadzający się wewnątrz żelazka zmniejsza ilość wytwarzanej pary
3. Osad z kamienia pozostawia ślady na ubraniach
4. Nieprzywierająca stopa żelazka zużywa się z upływem czasu
5. Prasowanie trwa coraz dłużej


Szczególnie teraz warto pomyśleć nad wymianą żelazka na nowe, ponieważ Philips oferuje atrakcyjne zniżki od 30 do aż 100zł. Żelazka objęte promocją:
--> zwrot 100zł: GC9140, GC9040, GC8420, GC8460, GC7422, GC7320
--> zwrot 50zł: GC6450, GC6440, GC6430, GC6410, GC4740, GC4730, GC4721, GC4720, GC4710,GC4640, GC4630, GC4625, GC4621, GC4620, GC4610, GC4491, GC4490, nowa seria Azur GC4870, GC4860, GC4850
--> zwrot 30zł: GC3660, GC3640, GC3630, GC4410, GC3320

Aby otrzymać zwrot określonej kwoty wystarczy jedynie w terminie od dnia 6 sierpnia 2010 r. do dnia 29 października 2010 r. (decyduje data stempla pocztowego), ale nie później niż 14 dni od daty zakupu żelazka Philips, przesłać na adres: Promocja Philips, skr. 34, 01-680 Warszawa 14 kopię dowodu zakupu wraz kodem kreskowym wyciętym z opakowania żelazka Philips oraz prawidłowo wypełnionym kuponem (dostepnym np na stronie internetowej Philips www.philips.pl/zelazka)




poniedziałek, 28 czerwca 2010

Księciuniu i o tym jak krolik zostal psem :)



Po pierwsze strasznie przepraszam kobitki , ktore wygraly candy ...nagrod jeszcze nie wyslalam ...wstyd mi strasznie , wiec bede sie tlumaczyc :
-pudla z przeprowadzki jeszcze do konca nie rozpakowane , nagrody kryja sie w ich czelusciach
- remont mieszkanka , w ktorym bede mieszkac z dzidzia jakis czas , no moze nie remont a proba doprowadzenia mieszkanka do stanu uzywalnosci za pomoca minimalnych srodkow (czyt. kilka puszek farb, okleina meblowa itp) trwal praktycznie do dnia , w ktorym mialam termin porodu.Na szczescie moje madre dziecko laskawie postanowilo poczekac tydzien dluzej , dajac mi czas na porozkladanie gratow i szmatek ;)
- do tego brak internetu - doczekalam sie dzien przed porodem
Prosze Was dziewczyny o wybaczenie , paczuszki wysle w tym tygodniu .

Zaczne sie streszczac , bo nie wiem ile czasu podaruje mi moj Ksieciuniu.
Ogolnie Ksieciuniu wyklul sie 8 dni po terminie dokladnie w dzien na ktory i tak mialam skierowanie do szpitala hahaha.

Adaś ur. 18 czerwca 2010 r 53cm , 3,150 kg, 10 punktow Apgar.



Teraz moim zyciem zawladnely...kupy ...Ksieciuniowe i fretkowe...kupy , cieknace mleko i inne swinstwa dobrze znane Wam drogie mamy odwiedzajace moj blog :)
Miotam sie pomiedzy pieluchami , rozdzierajacymi krzykami Ksieciunia trwajacymi (jak mi sie wydaje) w nieskonczonosc a frecimi corkami pokazujac im , ze sa rownie wazne i kochane co kiedys .Dom zarasta brudem , ja tez ;) jestem wdzieczna za kazda chwile spokoju, mozliwosc ugotowania zupy czy wziecia prysznica :)))




Adas jest naprawde kochanym, madrym i grzecznym dzieckiem , problem polega na tym , ze najchetniej wisialby caly dzien "na cycu" lub po prostu na nim lezal :( Mysle , ze spowodowane jest to nerwami , maluszek troche przezyl w szpitalu , ale widze , ze pomalu zaczynamy dochodzic do porozumienia i z kazdym dniem jest lepiej :)
Bywa naprawde ciezko , ale wystarczy jeden usmiech i spojrzenie ufnych oczu by wiedziec , ze po prostu warto ! :)



Przed porodem udalo mi sie uszyc makatke nad komode , zeby ochronic sciane przed zabrudzeniem , oraz rozek . Ostanio maszyne tknelam dobre 5 lat temu , wiec moje dziela nie sa idealne ;)

Kacik Ksieciunia :)
na podlodze lezy moja zimowa chusta - corki uwielbiaja w niej spac. Ikeowska zaba jakos mi nie pasuje, ale nic innego na razie nie przychodzi mi do glowy a zaba baaardzo praktyczna jest :)
No i ogolnie tak golo troche ...cos na scianach brakuje... literek kolorowych , zdjec...ehhh to pozniej...




Piesek na makatce mial byc krolkiem , ale przez moje watpliwe zdolnosci rysownicze wyszedl przedstawiciel szczekajacych w dodatku z jedym uchem wiekszym od drugiego :)))





Rozek szylo sie ciezko , bo material dosc gruby , do tego 2 warstwy ociepliny , wiec maszyna momentami ledwo dyszala .



Z rozkiem wiaze sie pewna historia . Jakis czas temu bylam wprzeuroczej wypoczynkowej miescowosci w Lake District w muzeum czy raczej "domu bajek " Beatrix Potter. Kiedys ogladalam film z Renee Zellweger i Ewan'em McGregor'em "Miss Potter", zauroczyla mnie ta wrazliwa kobieta i jej cudowny ,basniowy swiat , no i jej sercem malowane ilustracje...jedne z najpiekniejszych jakie w zyciu widzialam . Kiedy wiec zobaczylam "dom Petera Rabbit'a" nie moglam sie oprzec , zaciagnelam tam S. ...wygladalismy troche glupio ;) dookola rodziny z dziecmi a my sami .Pamietam jak siedzac w mini kinie , ogladajac wprowadzenie do swiata B.Potteri patrzac na te szczesliwe rodziny , po raz kolejny pomyslalam , ze ja tak nigdy nie bede , ze nie bede mama i czas najwyzszy sie z tym pogodzic ...miesac pozniej bylam w ciazy :)
Poczatkowo rozek mial byc w stylu makatki , jednak gdy w szperalni zobaczylam nowiutkie zaslony z Peterem Rabbit'em , stwierdzialm , ze to wlasnie piekne kroliczki Beatrix Potter beda otulaly moje male slonce a ja bede mu czytac ksiazke , ktora przywiozlam z miejsca gdzie zegnalam sie z macierzynstwem :)

"Once upone a time there were four little Rabbits, and their names were :
Flopsy , Mopsy, Cotton-tail and Peter ..."



Rozek jest pikowany kolderkowo czyli w duze kwadraty , przyszylam tez pasek , zeby nie trzeba bylo szukac go przy kazdym wiazaniu :)

Czas uciekac , Ksieciunio wzywa :)))

sobota, 10 kwietnia 2010

Losowanie

Winnam napisac choc kilka slow w obliczu dzisiejszych wydarzen .O polityce nie bedzie , nie na tym blogu .Zreszta nie ma dla mnie specjalnego znaczenia kim byli pasazerowie feralnego lotu , po prostu zal mi ludzi , zal ich bliskich , ktorzy przezywaja prawdopodobnie najgorsze chwile w zyciu...zal mi ich ...jako Polce , jako czlowiekowi ...

U mnie znow zaczyna sie zamieszanie i ogolnie niezbyt wesoly okres , nie wiem kiedy bede miala czas napisac nastepny post , wiec korzystajac z ostanich chwil wzglednego spokoju pisze dzis :)

Wczoraj pieknie sie zrobilo , prawie bezchmurne niebo , duzo slonca i temperatura pozwalajaca na wyjscie w krotkim rekawku ...poczulam lato i od razu razniej na duszy sie zrobilo :)
Spakowalam kocyk , corki i wyruszylysmy w plener ;)


Nadza niby mniejsza , lagodniejsza ale na spacerach wykazuje sie duzo wieksza odwaga niz Faiza , biega , bawi sie , odczas gdy Fufcia najlepiej czuje sie w torbie lub schowana za moj sweter :)))
Akrobacje Nadzy :



Fufcia natomiast robi sie odwazna gdy w poblizu pojawia sie pies...hmmm wlasciwie to nawet nie odwaga ile spowodowane wielkim strachem zachowanie w mysl zasady , ze najlepsza obrona jest atak ...w kazdym razie zadrza jej sie wyskoczyc niczym kobrze i ugryzc przedstawiciela szczekajacych , gdy ten zblizy sie na niebezpieczna w jej mniemaniu odleglosc .Wyglada to dosc komicznie , szczegolnie kiedy , jak to bylo wczoraj , mala fretka atakuje rottweilera :))) Jeszcze bardziej zabawne jest to , iz zupelnie zdezorientowany takim atakiem pies najnormalniej ucieka ;)




Przechodzac do losowania .

Dzis Fufcia obchodzi swoje drugie urodziny ( wszystkiego najlepszego kochanie :-* ) i z tej okazji to wlasnie ona losowala dla Was nagrody :)
Najpierw ostroznie trzeba obadac te dziwna miske :






Teraz grzebiemy , moze na dnie kryje sie cos godnego uwagi ...


Na dnie nic ciekawego nie bylo , wiec chwytamy co sie da , uciekamy do skrytki (np.pod kanape) i dopiero tam stwierdzimy co z tym fantem zrobic...znaczy normalnie tak robimy , tym razem mama mnie chwycila i zabrala lupy mowiac , ze to cos waznego i nie moge tego ukrasc :(



Konewka powedruje do Alizee .

Sznureczek w puszcze do .Dasi

Dziewczyny prosze o maila z danymi do wysylki i o cierpliwosc...jak pisalam niew iem kiedy uda mi sie wyslac prezenty , mam nadzieje , ze jak najszybciej .




A propos samego candy.

Ciesze sie , ze odwiedzilo mnie tyle osob ,jednoczesnie dajac mi mozliwosc odkrycia mnostwa nowych , ciekawych blogow :) Wszystkim serdecznie dziekuje za udzial w zabawie i mam nadzieje , ze od czasu do czasu zawitacie w moje progi :)

Jesli chodzi o zadane przeze mnie pytanie :za jaka letnia potrawa tesknicie najbardziej ?
Z komentarzy wynika , ze zdecydowana wiekszosc z Was teskni za truskawkami i innymi letnimi owocami :) Przyznam , ze mi rowniez najbardziej brakuje truskawek zerwanych w ogrodku , jak rowniez mizerii z wlasnych ogorkow o pomidorach ze smietana nie wspominajac:)

niedziela, 21 marca 2010

Candy



Wiosne czuc w powietrzu...bylo przez pare dni ...zima moze nie wrocila , ale powietrze przestalo pachniec wiosna , znow chlodno , deszczowo , szaro i ponuro.
Jednak wiosna coraz blizej , widac to takze na Waszych blogach a i mnie zaczyna sie tesknic za bujna zielenia i sloncem .

U mnie problem goni problem , czuje sie coraz gorzej i mam nadzieje , ze moze nadejscie wiosny cos odmieni .Problemow nie rozwiaze ale moze choc troche poprawi moj nastroj .
Poki co trwam w stanie zawieszenia i czasu mam sporo , dlatego postanowilam urzadzic wiosenne candy .
Potencjalnych zwyciezcow z gory o cierpliwosc upraszam , bowiem po zakonczeniu candy okres zawieszenia mi sie skonczy a zacznie jedno wielkie zamieszanie , tak wiec wysylka wygranego przedmiotu moze sie przeciagnac nawet do konca maja , choc mam nadzieje , ze uda mi sie szybciej wyslac paczke z niespodzianka :)

Losowanie 10 kwietnia.

Zasady takie jak wszedzie :
prosze o umieszczenie komentarza pod tym postem i zamieszczenie informacji wraz ze zdjeciem na swoim blogu.
Uczestnikiem moze zostac kazdy kto posiada swoj blog o tematyce domowej i tworczowatej ;)

W komentarzu prosze napiszcie, za jaka wiosenna lub letnia potrawa najbardziej tesknicie u schylku zimy :) mile widziane przepisy :)



Do wygrania jest taka oto rozowiutka konewka oraz jutowy sznurek ogrodowy w ciekawej puszcze :)

Osoby , ktore wylosuja cukierki prosze o maila z adresem do wysylki najpozniej do 2 tygodni po losowaniu .









A tutaj jeszcze lepsze slodycze , ktorymi czestuje Ushii :)



czwartek, 4 marca 2010

Znowu koszyk ...i troche wspominek

O koszu poematow pisac nie bede . Zobaczylam i kupilam stwierdzajac oczywiscie , ze nagle mi strasznie kosz na brudna bielizne potrzebny {stukanie sie w glowe} choc w Pl mam ladniejszy no ale on taki ladny ...w kropki ...no i przeciez do Dyziowego pokoju sie przyda...no i corki beda mialy zabawe i nastepne miejsce do spania ( jak wiadomo fretki uwielbiaja zakopywac sie w ciuszkach , a ze pozaciagaja i zmaltretuja przy tym polowe ubran ..aaaa tam ...przeciez jak spojrza gleboko w oczy to mama wymieka i wszystko uchodzi na sucho ).
Coraz bardziej utwierdzam sie wprzekonaniu iz w konkursie pt."Wytlumacz sobie i calemu swiatu, ze jest ci TO koniecznie i niepodwazalnie potrzebne " mialabym duza szanse stanac na podium ;)

Na dowod Nadza buszujaca w koszu :)

W sumie grochy moglyby byc w innych kolorach ale co tam i tak mi sie podobaja :)
W tle komoda , ktora kiedys Wam pokaze , na razie brakuje mi kilku srubek do przykrecenia dolnych galek .

Jakis czas temu , przegladalam zdjecia w komputerze siostry mej jedynej i natknelam sie na foty ,z istnienia ktorych nie zdawalam sobie sprawy i tak mi sie jakos wspomnieniowo zrobilo ...
fotki z mojej ostatniej przeprowadzki .
Przeprowadzek nienawidze szczerze i z calego serca .Czasem zazdroszcze osobom , ktore potrafia zostawic wszystko za soba zabierajac jedynie ubrania , zdjecia , kilka ulubionych ksiazek , plyt i urzadzaja sie od nowa .Tak jest zdecydowanie prosciej .
Problem w tym , ze ja tak nie umiem , chyba leczyc sie powinnam bo potrafie sie przywiazac do najgorszej pierdoly od mojej ulubionej lyzki do mieszania zupy , przez ramki , kosze , pojemniczki , dzbanki ,obrusy i czort wie co jeszcze ...na meblach konczac .
Zakrawa to na lekka chorobe psychiczna :)))
Ale te wszystkie przedmioty sprawiaja , ze odnajduje sie w nowym miejscu , ze czuje sie bezpieczna .Choc innym moze sie wydawac , ze to jedynie kawalek materialu , drewna czy szkla , dla mnie nie sa jedynie matrwymi przedmiotami . Kazdy mebel czy drobiazg ma swoja historie , nasiakniety jest wspomnieniami , obrazami z przeszlosci .
Dlatego tez bede ciagac za soba rozne z pozoru do niczego nie potrzebne rzeczy , chocby na koniec swiata ...