w sensie misz maszu a nie wigilijnej potrawy ;)
Na pierwszy ogień idzie Mikołajowa laska .Powstała w przypływie chwili , wię trochę niedorobiona jest . Trochę mało ją widać na tej focie , ale przed Świętami będą inne zdjęcie , z Adasiem :)
Właśnie , kobitki kochane , powiedzcie mi czym wy wypychacie wszystkie swe twory ? ociepliną czy czymś innym ? bo mi okropnie dużo ociepliny poszło na tę laskę
No i wspomniana sowa , równie, a chyba nawet bardziej, niedorobiona od laski .Szycie zygzakiem (nawet nie wiem jak to sie fachowo zwie hahaha) wciąż mi krzywo wychodzi , szczególnie koła , łuki itp :( nic , trenować trzeba ;)
Najważniejsze , że sie memu potomkowi podoba :) chyba te wielkie , ciemne oczy go ciekawią , a "rogi" spełniają funkcję gryzaka (gryzaków typowych syn nie lubi i o...) i jeden róg jest już w kolorze zupki jarzynowej hahahaha
Przepraszam , że taki chaotyczny dzisiejszy post , ale tyle chciałam Wam powiedzieć a czasu mało .
zmykam bo młody już zły nie na żarty :)))
Na pierwszy ogień idzie Mikołajowa laska .Powstała w przypływie chwili , wię trochę niedorobiona jest . Trochę mało ją widać na tej focie , ale przed Świętami będą inne zdjęcie , z Adasiem :)
Właśnie , kobitki kochane , powiedzcie mi czym wy wypychacie wszystkie swe twory ? ociepliną czy czymś innym ? bo mi okropnie dużo ociepliny poszło na tę laskę
No i wspomniana sowa , równie, a chyba nawet bardziej, niedorobiona od laski .Szycie zygzakiem (nawet nie wiem jak to sie fachowo zwie hahaha) wciąż mi krzywo wychodzi , szczególnie koła , łuki itp :( nic , trenować trzeba ;)
Najważniejsze , że sie memu potomkowi podoba :) chyba te wielkie , ciemne oczy go ciekawią , a "rogi" spełniają funkcję gryzaka (gryzaków typowych syn nie lubi i o...) i jeden róg jest już w kolorze zupki jarzynowej hahahaha
Ostatnio byłam w Poznaniu . Pierwszy raz zostawiłam me dziecię na cały dzień .Dziecie zniosło rozłąkę całkiem nieźle , gorzej moje cycki :))) bo ja laktatorem nie umiem , nie działa jakoś na mojej mleczarni , ręcznie idzie szybciej ale się człowiek zmacha, no i w ogóle warunków nie ma.Niefajnie jest siedzieć w kiblu w Ikei i ściągać mleko :( Właśnie , zaliczyłam oczywiście Ikee , no i oczywiście 99 % zakupów zrobiłam dla młodego .Ale fajnie było , jakoś tak inaczej ...chyba po prostu pierwszy raz spojrzałam na Ikeę oczami rodzicielki ...i wydała mi się jeszcze bardziej praktyczna , pomysłowa , przyjazna , rodzinna i kolorowa ...kolory , które wcześniej wydawały mi się za jaskrawe , teraz zaczęły mi się podobać .W ogóle ostatnio coraz bardziej do kolorów mnie ciągnie.Białe wnętrza dalej są na tak , ale jedynie jako tło , wciąż kolorów mi się chce :)
Tak w nawiasie , Nadża i Faiza były chyba pierwszymi fretkami w Ikei ;)))
Właśnie , fretki ...bo to z ich powodu to całe zamieszanie z Poznaniem .Pojechaliśmy głównie do weterynarza i głównie z Nadżą .Niestety , tak jak przypuszczałam , bidulka ma guza nadnercza ;((( Mam do wyboru 2 metody leczenia , implant i operacje a ja nie umiem zdecydować , tak bardzo się boję , że źle wybiorę ;( Ona jest taka drobniutka i kruchutka :(
Fufcia ma się dobrze i wygląda naprawdę cudnie w swym zimowym futrze .Muszę przyznać , że ma najpiękniejsze futro jakie widziałam u fretek .Długi i gęsty podszerstek sprawia , że wygląda jak mały niedźwiadek ;)
A tu przyłapana na gorącym uczynku :) załatwiła już trzy smoczki hihihi aaa ..wróć ..pięć bo jeszcze dwa od butelek. Adaś smoczkami gardzi , to niech choć Fufcia ma zabawę ;)
Jejku muszę już kończyć , mały jęczy obok , ja zaraz umrę z głodu , a jeszcze do rodziców idziemy, pierniki malować , bo sama z młodym nie dam rady .
Uwieczniłam pierwszy piernik Adasinka ;)
A pierniczki bardzo szybkie , proste i nie spadają z choinki , co zdarza się prawdziwym pierniczkom gdy zmiękną .Bo te w sumie to ciasteczka korzenne , jak je nazwała moja koleżanka , od której dostałam przepis , "Jadalne ozdoby choinkowe"(dzięki Pusiu)
.Piekę je już 4 rok z rzędu właśnie z przeznaczeniem na ozdoby choinkowe , ale musze przyznać , że zdarza mi się wyjeść ich większą część i muszę robić następną porcję , żeby choince łyso nie było ;)
Niewatpliwą zaletą tych pseudo pierniczków , jest to , ze od razu nadają się do jedzenia , nie trzeba czekać by zmiękły , są kruche i chrupiące ale nie twarde :)
350 g przesianej mąki
1/2 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki soli
2 łyżeczki mielonego imbiru
2 łyżeczki cynamonu
130 g zimnego masła
150 g cukru ( najlepiej caster sugar)
4 łyżki syropu klonowego lub golden syrup (ew. można zastąpić miodem )
2 roztrzepane żółtka (białka zostawiamy do zrobienia lukru)
Imbir i cynamon można zastąpić przyprawą do piernika .
Przesiewamy mąkę , sól , sodę i przyprawy .Masło kroimy na kawałeczki , siekamy z mąką i wyrabiamy jak na kruche ciasto , czyli rozcieramy palcami z mąką by powstało coś w stylu kruszonki. Dodajemy cukier, miód lub syrop , żółtka i zagniatamy ciasto.Dzielimy na 3 części , robimy grube placuszki , zawijamy w folię i schładzamy przez pól godziny.Wałkujemy dość cienko, wykrawamy ciasteczka i pieczemy ok 12 min w 180 st . lub do momentu aż ciastka uzyskaja lekko (złotobrązowy) kolor .Malujemy lukrem :)
Aktualnych fotek nie mam , ale są to dokładnie te same pierniczki , które widnieją na tych zdjęciach :)
aaa , znalazlam jeszcze jedna fotke :)
Znów nie mam zdjeć ale chciałam Wam bardzo polecić Nalewkę Bożonarodzeniową . Jest super truper przepyszna ! Już od kilku lat robi zawrotną karierę w necie , ale jeśli jeszcze ktoś nie próbował to zachęcam . Nie robiłam jej pzez dwa lata , ale pamiętam , że podpijałam ją już po 5 dniach :) Nastawiam ją dziś , powinna się zrobić do Świąt , a jeśli nie to będzie na Sylwestra :) Aaa i ja daję zwykła wódkę , taka jest delikatniejsza niż ze spirytusu :)
Przepraszam , że taki chaotyczny dzisiejszy post , ale tyle chciałam Wam powiedzieć a czasu mało .
zmykam bo młody już zły nie na żarty :)))