poniedziałek, 17 stycznia 2011

Takie tam jeszcze poświąteczne...

...bzdety ;)
Święta spędzaliśmy u rodziców , mimo to chciałam mieć choinkę , żywą oczywiście :) Kupiłam ładną , gęstą , niezbyt dużą , napiekłam i nalukrowałam pierników w żywych kolorach  :) W klamociarni kupiłam stojak pod choinkę , taki fajny ceramiczny , coś jak misa ...no i się zaczęło ...choinka niezbyt chciała się w tym stojaku trzymać , klęłam i kombinowałam pół dnia , ręce po łokcie miałam całe w czerwone kropki od igliwia , bajzel w chacie ... w końcu jakos się udało .Ubrałam drzewko w pierniki , spojrzałam i mówię do syna : " Wiesz kochanie , muszę przyznać , że tegoroczna choinka podoba mi się najbardziej ze wszystkich jakie miałam do tej pory".Zdjęcia nie walnęłam bo jakoś czasu nie było , dobrze , że mój tata zrobił choć komórką , jakość niestety wiadoma :(
Dziewczynki zostały w domu więc codziennie przychodziłam uzupełnić im karmę i wodę . W drugi dzień Świąt wchodzimy z tatą do mieszkania , do pokoju i ............masakra !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Choinka leży na ziemi, igliwie obsypane , pierniki zmasakrowane ! Woda ze stojaka się wylała roztapiając lukier z pierników , przyklejając pierniki i co gorsza igliwie do podłogi .Musiałam skrobać całą podłogę łopatką do smażenia bo inaczej nie dało się tego dziadostwa ruszyć !
Potem drżałam ze strachu czy aby fretki  nie odejdą  w zaświaty bo oczywiście zdążyły się najeść i zchomikować w swoich kryjówkach masę pierników .
Z powodu choinkowej masakry mam tylko dwa "robocze" zdjęcia pierników i jedno zdjęcie choinki ,  nie do końca ubranej  ,zdrobione z brzydszej strony :))))









Czas kończyć bo syn z nudów  mnie  drapie , okłada pięściami i pluje próbując powiedzieć "brrrrruuum" :) No i do maszyny chcę usiąść , znaczy mam nadzieję , że syn mi pozwoli coś uszyć ;) a szycia mam sporo , bo z trzech zaplanowanych kompletów pościeli do łóżeczka uszyłam dopiero jedną ( właściwie nie wiem po co mi tyle ,skoro Adaś śpi w łóżeczku jedynie w dzień, w nocy nie może usnąc bez mamy ...dobra , dobra ...raczej mama bez niego  :))))) ręczniki z kapturkiem bo te kupne za małe się robią , no i planowaną od miesięcy girlandę z trójkątów , przypomniało mi  się o niej jak weszłam dziś na blog Zuzi (niestety nie mam tak bajecznych tkanin jak ona ale coś tam wymyślę ).
Pa kochane